środa, 29 czerwca 2011

Dereniówka. Motyw #20

Trochę mroczne wyszło to połączenie krwistej czerwieni szklanych koralików i matowej czerni kordonka, ale mnie przypomina to raczej słodycz kandyzowanych owoców na podwieczorek. Chociaż, jak się kiedyś przekonałam, naprawdę dojrzałych owoców derenia wcale nie trzeba dosładzać.

Przepis na nalewkę

1 kg dojrzałych owoców derenia jadalnego
5 łyżek suszonych czarnych jagód
1 kg cukru
2 szklanki spirytusu 96%
2 szklanki czystej wódki

Owoce umyć, odsączyć i osuszyć. Dereń ponakłuwać i wraz z jagodami wsypać do słoja, po czym zalać alkoholem. Słój szczelnie zamknąć i postawić na słońcu lub w ciepłym miejscu na 4-6 tygodni. Co kilka dni nim potrząsać. Następnie zlać alkohol, a owoce zasypać cukrem i wymieszać. Słój szczelnie zamknąć i odstawić w ciepłe miejsce lub na słońce. Co jakiś czas potrząsać nim, by cukier dotarł do wszystkich owoców. Powstały syrop odcedzić, wymieszać z wcześniej zlanym wyciągiem alkoholowym i odstawić nalewkę do sklarowania na 7 dni. Następnie sklarowany płyn ściągnąć rurką, a osad przefiltrować i połączyć z nalewką, która musi dojrzewać co najmniej 5-6 miesięcy. Im dłużej stoi, tym jest aromatyczniejsza i smaczniejsza.
Źródło: Poradnik Domowy (za pośrednictwem Wikipedii)

wtorek, 28 czerwca 2011

Buon giorno! Motyw #19

W zasadzie powinnam opublikować ten post nieco wcześniej, ale spędzałam czas na porannych rytuałach i tak mi on niepostrzeżenie "dopłynął" do południa... A tytuł jest po włosku, ponieważ kolorystyka poniższego kompleciku skojarzyła mi się z cappuccino i porannym wyjściem na kawę w jakieś kameralne miejsce - na przykład do miłej kawiarenki w Weronie*. Zna ktoś jakąś?
No, ale wracając do frywolitek, to muszę się przyznać (chociaż pewnie i tak nie dało się tego nie zauważyć), że odkąd Fox zamieściła na swoim blogu wideoinstrukcję wrabiania koralików wewnątrz zaciąganego kółeczka, to jest to moja ulubiona technika zdobienia wyrobów frywolitkowych...


*Może być inne włoskie miasto, miasteczko :)

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Nowy nalot sów

Noc świętojańska minęła i przyleciały nowe sowy makramowe. Czy to nie dziwne, że początek lata zwiastuje już jesień? Dni będą coraz krótsze i więcej czasu zostanie na nocne polowania na sny - te zrywające się teraz bijącym sercem i przerażonymi ślepkami, mysim szelestem w usychającej już trawie...

piątek, 24 czerwca 2011

Haft kaszubski (szkoła wdzydzka)

Haft kaszubski, jaki jest znany obecnie, miał swoje początki w haftach wykonywanych na zamówienie w klasztorach i szkołach przyklasztornych*. Na Kaszubach dwa takie klasztory, w Żukowie i Żarnowcu, powstały już w XIII wieku. "Powszechne było, że oprócz szat kościelnych zdobiono [tam] różne części kobiecych i męskich ubiorów świeckich" (Piskorz-Branekowa E., Polskie hafty i koronki. Zdobienia stroju ludowego, Warszawa 2005), między innymi czepce będące elementem stroju ludowego. W zdobieniach tych można dostrzec wpływy włoskie, francuskie, hiszpańskie, niderlandzkie i tureckie. O "nieludowym" pochodzeniu wykorzystywanych motywów świadczy, że są one typowe raczej dla haftów kościelnych, a także technika wykonania (nicią metalową, bajorkiem czy jedwabiem) i kolorystyka (złota, srebrna).
Działający na przełomie XIX i XX wieku we Wdzydzach, Teodora i Izydor Gulgowscy, przyczynili się do powstania kolorowego haftu kaszubskiego, który przez miejscową ludność został uznany za własny i związany tradycją z tym regionem. I, o ile wzory były w dalszym ciągu oparte na złotych haftach z czepców, o tyle kolorystyka została zmieniona i do dzisiaj składa pięciu barw: niebieskiej (w trzech odcieniach), zielonej, żółtej, czerwonej i czarnej.
"Z biegiem lat wyodrębniły się różniące się kolorystyką, używanymi ściegami i motywami odmiany haftu kaszubskiego, zwane szkolami. Należy jednak pamiętać, że proces ten nie zakończył się i trwa nadal, dlatego też możemy się spodziewać powstania nowych szkół i odmian haftu. Najbardziej znane i już w tej chwili historyczne szkoły to: wdzydzka, żukowska, pucka, wejherowska i tucholska" (tamże).

*Do szkół tych uczęszczały panny z domów szlacheckich, mieszczańskich i chłopskich.
Haft wykonałam na podstawie tablic z wzorem Bronisławy Plińskiej z Kościerzyny (z moją małą modyfikacją - dodałam serduszko wypełniające wzór od góry). Wyszywałam podwójną nitką muliny, ściegami: płaskim, sznureczkiem, arabskim ("cegiełka"), supełkami i krateczką.

poniedziałek, 20 czerwca 2011

Wakacyjny niezbędnik


Trochę słońca, zabawa, spokojniejsze wieczory i dobra książka - to jest mi potrzebne, abym wakacje uznała za udane. A to jest zestaw, który dopełnia całości.

czwartek, 9 czerwca 2011

Landrynkowe oczka. Motyw #18

I znowu skojarzenia "spożywcze": tym razem to odbicie wspomnień z dzieciństwa i dziecięcego zachwytu nad połyskliwą powierzchnią, przezroczystością materii. Tu jeszcze bez tajemniczego odwracania obrazu, bo koraliki są za mało kuliste. Ale to ten sam zachwyt, który sprawiał, że robiłam tzw. widoczki, oglądałam pod słońce lizaki z kwiatkiem i te częściowo zjedzone landrynki też*...

*Bo, jak pamiętacie, landrynki nienapoczęte są matowe :)

środa, 8 czerwca 2011

Koronkowa polewa jagodowa. Motyw #17

Jakiś czas temu wyprawiałam się na koralikowe polowania na wyprzedażach biżuterii: w sklepowych lasach pełnych obrotowych stojaków wypatrywałam spośród innych interesujące mnie sznury korali i naszyjniki, i kupowałam je tylko po to, aby zaraz po przyjściu do domu rozłożyć ten barwny "pokot" na czynniki pierwsze, posegregować według koloru i rozmiaru i ułożyć (już jako trofea) w pudełku pełnym podobnych skarbów. Dzięki jednej z takich wypraw mógł teraz powstać ten komplet - szklane koraliki we frywolnej jagodowej koronce.

wtorek, 7 czerwca 2011

Deser na gorąco. Motyw #16

Nawet w takie wieczory, kiedy temperatura przekracza "górą" wszelkie granice komfortu termicznego, można mieć ochotę na gorący deser, a nie na lody waniliowe. Choćby chodziło tylko o wersję kolorystyczną supłanego właśnie na żywioł frywolnego kompletu :)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Koszykówka

Wiklinowe ścieżki robią się coraz szersze... Oto trzy koszyczki: okrągły z pałąkiem i mały owalny (ze zwykłym zakończeniem) oraz większy owalny z "okienkami" (i zakończeniem warkoczowym). Zrobione z wikliny przygotowanej wcześniej do wyplatania i namoczonej w celu uelastycznienia. Ale można pleść też z witek innych niż wiklinowe, także nieokorowanych świeżych - w zasadzie każdych, które dają się owinąć na dłoni i nie łamią się*. Polecam, ale uwaga: to wciąga!



*Na forum winiarzy można znaleźć ciekawy kurs wyplotu kosza na szklany balon.

niedziela, 5 czerwca 2011

Letnia sowa makramowa

Zaczęło się: jeszcze nie to kalendarzowe, ale to zapowiadane "kolorowe lato". Już nie tylko turkusowe, ale i w innych żywych kolorach - przyleciało wieczorem z cichym łopotem sowich skrzydeł i zawisło u szyi wciąż uczepione małej gałązki. I tak zastygło w woskowanym sznurku wpatrzone w noc oczami ulepionymi z fimo. Na szczęście ten gatunek nie prowadzi wyłącznie nocnego życia i sprawdza się na miejskich wyprawach safari na pustynnym tle płóciennej sukienki. Takie sowie zwiastuny lata można "wyhodować" korzystając z internetowego podręcznika.