wtorek, 28 lutego 2012

12. Sznurkowe opowieści - Żółtko

Energia, energia potrzebna od zaraz! A ponieważ ze słońcem ostatnio krucho, trzeba się ratować odpowiednimi zestawieniami kolorów - polecam więc szklane żółtko we frywolnym czerwonym kubraczku :)
PS. Naszyjnik powstał jako prezent dla Małgosi (pozdrawiam!) - osoby energicznej z natury. Mam nadzieję, że dzięki temu, ta energia jeszcze bardziej udzieli się otoczeniu.

poniedziałek, 20 lutego 2012

11. Sznurkowe opowieści - Trefle

Musiałam, no, po prostu musiałam wysupełkować ten naszyjnik jako odskocznię od robienia innych, bardziej "naukowych" rzeczy. Teoria rękodzieła mnie czasem uwiera - zwłaszcza wtedy, gdy muszę napisać jakąś pracę do szkoły (znacie to uczucie?) - więc musiałam odreagować praktycznie. A kto powiedział, że odskocznia musi być kolorowa? Ważne, żeby zadziałało :)

środa, 15 lutego 2012

***

Nie będzie już nowych postów na blogu Threads of a Tatting Goddess, nie zdarzy się nigdy okazja do spotkania w "realu", a jednak z mojego frywolitkowego świata Gina Brummett nie odejdzie nigdy - zawsze będzie jeszcze kolejna i kolejna rzecz do nauczenia się od Niej...

środa, 8 lutego 2012

Zielony żuczek

Butelkowo-zielony "odwłoczek", to kolejna z zawieszek uczynionych przeze mnie na szkolnych warsztatach witrażu. Dzięki temu, że ktoś przywiózł do ULRA odpady z małej huty szkła w Rymanowie, mogłam z czeluści kartonowych pudeł wyszperać ten nieforemny skarb, by objąć go potem drucianą spiralą wspartą na ocynowanej miedzianej taśmie.
Szkoda tylko, że nie fosforyzuje, bo miałabym świetlika :)

niedziela, 5 lutego 2012

Biscornu

Przedstawiam jeden z efektów spotkań robótkowych, na które uczęszczam od roku: moje pierwsze biscornu wykonane według wzoru dostarczonego przez koleżankę. Jest to początek większego zamierzenia, a mianowicie wykonania przybornika na akcesoria do ręcznego szycia - przybornika na tyle ładnego, że mógłby stać w salonie podczas odwiedzin gości i nie byłby nigdy skazywany na szufladową banicję.
Obiecuję zdawać relację na bieżąco - nie z odwiedzin, oczywiście, tylko z postępów "przyborniczych" prac :-)

piątek, 3 lutego 2012

Smok na smoczy rok

Jak wielu frywolitkujących uległam urokowi smoczego wzoru autorstwa Anne Bruvold i choć spóźniłam się na chiński Nowy Rok przypadający w 2012 na 23 stycznia, to z radością chwalę się dziś wysupłanym gadem w dwóch wersjach: "prosto z czółenka" i uprasowanej.

środa, 1 lutego 2012

Metal i szkło, czyli "Szklana pułapka" i "Incepcja" w jednym

Od czego by tu zacząć... Może od początku i powstania całego "zamieszania", czyli od momentu, kiedy w szkole dowiedzieliśmy się, że będą warsztaty witrażu (techniką Tiffaniego): ziarno zostało zasiane i zaczęło kiełkować. A u każdego myśl*, co z tego wyniknie, rozwijała się indywidualnie i każdy miał swoje osobiste oczekiwania, bo tak to już jest z jakąkolwiek zaszczepioną ideą, że rośnie zależnie od gruntu, na jaki ją rzucono.
W końcu nadszedł wyczekiwany dzień i rzuciliśmy się na głęboką "szklaną" wodę, niemalże wyrywając sobie z niecierpliwych rąk noże do szkła, szlifierkę, taśmy miedziane i lutownice z mega-grotami. Jak tonący chwytaliśmy się tych brzytew - tak byliśmy niecierpliwi! Każdy rysował, ciął, szlifował, mył, wycierał, oklejał (łącząc tafle jeziora). A potem - pomału, pomału - przypominająca żywe srebro roztopiona cyna w magiczny sposób zaczynała sunąć na miejsca wyznaczone jej przez miedziane wstążki. Kiedy już tam dotarła, łączyła się z nimi niczym posłuszne fragmenty T-1000 w drugiej części "Terminatora". Wtedy przestały nam drżeć ręce, czy też sami przestaliśmy machać nimi gwałtownie i okazało się, że umiemy unosić się na tej witrażowej wodzie, a niektórzy nawet zaczęli pływać żabką. Prawie nikogo nie można było wygonić z basenu.
No i to była ta chwila, kiedy znaleźliśmy się w szklanej pułapce, z której nawet ostatni skaut siłą i godnością osobistą by nas nie wyciągnął :)

*Niekoniecznie o słoniach :D