sobota, 31 marca 2012

13. Sznurkowe opowieści - Szafirki, czyli zaklinanie wiosny

Jakiś czas temu koleżanka przypomniała mi moje zaklinanie zimy, które poskutkowało i to na tyle, że nadeszła - może trochę późno, ale jednak - w swojej mroźnej wersji. Postanowiłam sprawdzić, czy takie zaklinanie podziała i na wiosnę, bo w tym roku jest trochę niezdecydowana: przychodzi tylko po to, żeby się odwrócić i znowu nas opuścić. A ja już nie chcę nie wiedzieć, jak mam się ubrać...
Mam dla niej, na zachętę, dwustronny naszyjnik w kolorach małych szafirków*: ceramiczny szkliwiony medalion zamknięty w sznurkowej oprawie. 


*Szafirki (Muscari Mill.) - kwiaty cebulkowe, ale zaliczone do rodziny szparagowatych...

środa, 21 marca 2012

Marcowy zając, czyli pędzący królik :)

Nie jestem - co prawda - tą Alicją (ani mniej, ani bardziej, ani nawet żadną inną) i "Matrix" też raczej nie dla mnie, ale od dłuższego czasu podążam wraz z - czasami za, czasami przed - pewnym Królikiem. Choć równie dobrze mógłby być Marcowym Zającem... Dla niego właśnie, a w zasadzie dla nich obu (Kapelusznika jeszcze tu nie mieszajmy), powstał ten biegnący wiosennie breloczek. Lecz muszę się przyznać zupełnie bez bicia, przy popołudniowej herbatce, że poza zaprojektowaniem niniejszego szaraka ograniczyłam się jedynie do ręcznego jego uszycia i wyszycia - użyty filc jest w tym przypadku materiałem fabrycznym (zakupionym lub otrzymanym) i nie nosi żadnych znamion ręcznego wykonania. Absolutnie żadnych. W dodatku jest filcem nie całkiem wełnianym. Och, mam jednak nadzieję, że Wielki Czerep Królowej Kier nie wpadnie na to, żeby mnie za to ukarać! W końcu sam projekt jest mój, mój własny, autorski! Chociaż to, to akurat Kapelusznikowi nigdy nie pomogło...
Pędzę więc dalej, zygzakiem, zygzakiem...

poniedziałek, 19 marca 2012

Czerwone schowanko

Recykling, a może raczej upcykling, dopadł mnie na całego. Zanim wyrzucę cokolwiek plastikowego lub papierowego do śmieci mocno się temu przyglądam i sprawdzam czy nie da się w tym przedmiocie zobaczyć czegoś jeszcze: czegoś innego, nowego albo przydatnego inaczej niż wymyślił to sobie producent. Ha, wnikam w istotę rzeczy, żeby odkryć drugie dno :))) Ale szukam też w sieci, jakie pomysły mają inni na takie "prze-twory" i tam znalazłam pojemniczki z butelek po kosmetykach. Więc kiedy tylko wykończyłam szampon, dopadłam nieszczęsną butelkę zaopatrzona w nożyczki i zestaw kaletniczy z Lidla i zrobiłam sobie takie maleńkie "coś".

sobota, 10 marca 2012

Idzie wiosna - chęć podróży czuję w kościach. Barcelona?

Nigdy nie byłam w Barcelonie, w każdym razie nie byłam tam osobiście. Ale zwiedzałam to miasto w wyobraźni, kiedy czytałam Cień wiatru Zafona, Miasto poza czasem Moriela czy Katedrę w Barcelonie Falconesa. I to "bohatera" ostatniej z wymienionych powieści przypomina mi ten naszyjnik: kościół Santa Maria del Mar i umieszczony na jego zachodniej fasadzie kamienny maswerk wypełniony od wewnątrz witrażem.
Niniejszym sezon "podróży" uważam za otwarty :)
A do podróży bardziej współczesnych zaprasza autorka bloga Nuno Aga Barcelona.

środa, 7 marca 2012

Reklamówka?

Znaczenie słów bywa czasem przewrotne. Na przykład większość plastikowych torebek ostatnio już nic nie reklamuje, a stała się raczej "zakupowymi jednorazówkami" (używanymi jeszcze czasem do wyniesienia śmieci). Tak samo podkoszulek i podkoszulka to odzienie najczęściej noszone zamiast koszuli*, a nie pod nią...
No i podobnie jest z tą torbą (koszykiem?), którą utkałam z błękitnych torebek i starego mężowskiego podkoszulka pociętych na paski. Bo chociaż zadanie szkolne brzmiało tkanina z byle czego, to tkaniną tego tworu nazwać nie można: forma nie jest płaska, a i uszy wykończone są z pomocą szydełka, samo zaś tworzenie technologicznie przypominało bardziej robienie dwustronnej koronki teneryfowej. I bądź tu, człowieku, mądry...
Ma toto wymiary 27x25cm, jest na lnianej osnowie, a w uszach szumią jeszcze resztki płynu do prania :)
*Ciekawe, czy przysłowie o większej bliskości koszuli (niż sukmany, czy kaftana) ciału przestaje być aktualne?

wtorek, 6 marca 2012

Marzą mi się ciepłe letnie wieczory...

...a tu jeszcze nie ma prawdziwej wiosny. Nie, żeby mi się jakoś strasznie spieszyło do tego lata - mam jeszcze dużo do zrobienia, zanim kolejna pora roku zechce łaskawie nadejść. Ale gdyby tak można było zażyczyć sobie konkretną pogodę na konkretny dzień, albo wieczór... Na przykład: mam ochotę założyć szklanoszafirowy wisiorek, to zamawiam sobie niebo pod kolor :)