Taki się czuję ostatnio, że zupełnie koniecznym okazało się obejrzenie "Królowej Margot" (1994). Nie raz, ale dwa razy i myślę, że na tym się nie skończy... Ten mroczny film, zostawiający po sobie jedyny w swoim rodzaju nastrój, tym razem sprawił, że będę "bogatsza" o kolejne frywolne kolczyki. Czarne, ale z tym smutnym odcieniem indygo - a może kobaltu - w połysku koralików...
Mi piaci, ti ho inserita nel mio blog
OdpowiedzUsuń