Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinaria. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kulinaria. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Świąteczne nastroje - zapach miodu i pomarańczy

Choć dużo czasu minęło od świąt (i jeszcze więcej od ostatniego wpisu), to post ten będzie świąteczny, bo około-prezentowy. Czasem tak się zdarza, że prace powstają radośnie i niemal masowo, a pisać o nich i robić im zdjęć jakoś nie mam weny - tak też było z siedmioma zestawami o korzennej nucie zapachowej. Składały się one z pojemniczków z papierowej pulpy (formowanych na foremkach do pieczenia ciasta) wykończonych linką z papierowego sznurka, w których mieściły się duże słoje z domowymi orkiszowymi pierniczkami, małe słoiczki z miodową herbatą i pomarańczowe świeczki odlane w silikonowych foremkach do babeczek*. Zakrętki dużych słojów zyskały ozdoby z końcówek karniszy lub drewnianych gałeczek do mebli i razem z pozostałymi zakrętkami zostały pomalowane farbą do drewna i metalu. Jeden zestaw miał trochę inny skład i zamiast świeczek zawierał piórnik (z pulpy uformowanej na bazie plastikowej butelki po balsamie), którego korpus opasywał splot turecki z papierowego sznurka.

*Z roztopionych w kąpieli wodnej resztek wosku (z pływających świeczek), zabarwionych kredką świecową i aromatyzowanych naturalnym olejkiem pomarańczowym.

wtorek, 23 września 2014

Babie lato się skończyło...

Dni są coraz krótsze, a na pewno krótsze od nocy, więc człowiek powinien budzić się wyspany. Nic bardziej mylnego: jesienne poranki robią się coraz dłuższe i dodatkowo wymagają przyniesienia sobie kawy do łóżka - z ciasteczkiem* i dobrą książką. No, ewentualnie może być jakieś czasopismo. Żeby jednak móc tak poleniuchować bez obawy zalania kawą piżamki, poduszki i ulubionej lektury trzeba najpierw zaopatrzyć się w odpowiednią tacę. Ja zrobiłam swoją korzystając z coraz dłuższych wieczorów, tektury, papieru pakowego i wyczytanych już czasopism, a wykończyłam bejcą i lakierem akrylowym.
A małe dynie (Cucurbita L.) spacerują ze mną po mieszkaniu służąc mi za podręczne źródło koloru :)
*albo z domowej roboty batonikiem owsianym (tu przepis)

poniedziałek, 16 stycznia 2012

Frywolnie, ale jednak inaczej :)

Muszę się Wam pochwalić wygraną w pewnym smakowitym konkursie, ale nie będzie dzisiaj zdjęć (bo swoich jeszcze nie zrobiłam), będą tylko linki :)
Otóż, na blogu "Lawendowy Dom ...od kuchni" wygrałam przeuroczy fartuszek, który prezentuje - na sobie - autorka tego kulinarnego blogu tutaj.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Chałwa

Na wschód, na wschód i na południe... Według Wikipedii, chałwa to wyrób cukierniczy z karmelu oraz miazgi nasion oleistych pochodzący z Indii. Ale dla mnie chałwa to Bałkany, a konkretnie Bułgaria, bo tam właśnie zajadałam się tym włóknistym w konsystencji smakołykiem w wersji sezamowej i słonecznikowej. Nie był to suchy, kruszący się "batonik", lecz lekko ciągnąca (i wciągająca) słodycz, od której nie było łatwo się oderwać. To cecha wspólna z frywolitkami: jak już się zacznie - trudno przestać :)

czwartek, 11 sierpnia 2011

Milka

Niedaleko na wschód się przemieściłam (wirtualnie oczywiście), bo tylko do Szwajcarii, gdzie urodził się w 1797 roku Philippe Suchard - twórca marki "Milka". Tę czekoladę i jej charakterystyczne opakowanie z fioletową krową znają chyba wszyscy: nie jest ona może najbardziej ekskluzywna, ale jej mleczno-kakaowy* smak potrafi uwieść wielu. Ja ostatnio wolę bardziej wytrawną czekoladę z dodatkiem skórki pomarańczowej, ale to już zupełnie inna historia, w zupełnie innym kolorze...

* Stąd i nazwa: Milch + Kakao

wtorek, 9 sierpnia 2011

Nugat

Po powrocie z mórz południowych naszło mnie na bardziej swojskie klimaty, o ile można tak powiedzieć o nugacie... To przecież deser z francuskim rodowodem! Ale przyznają się do niego także Włosi (torrone) i Hiszpanie (turron). Ta cała słodycz stworzona jest z ubitych białek, do których wlewa się gorący syrop cukrowo-miodowy i ubija dalej w kąpieli wodnej, aż do otrzymania charakterystycznej ciągnąco-rwącej konsystencji. Do masy tej wrzuca się potem orzechy (włoskie, laskowe, arachidowe, pistacje) i migdały, wykłada wszystko na wafel i zamyka drugim, a po schłodzeniu kroi się zwilżonym nożem na małe czworokąty. I wtedy już można jeść to niebo, zamykające usta kulinarnym niedowiarkom! Można się spierać czy to ze względu na smak, czy konsystencję... Ale ja nugat uwielbiam, zresztą tak samo jak, bardziej Wschodni, marcepan.
Wychodzi na to, że z wyprawy na Południe wcale nie wróciłam, a tylko zeszłam na stały ląd :) I jak powiedział Maks*: "Kierunek - wschód! Tam musi być jakaś cywilizacja".

*Bohater filmu "Seksmisja"

piątek, 29 lipca 2011

Jagodzianka po południu

W dalszym ciągu podróżujemy po morzach Południa, schodzimy także na ląd. Chyba możemy sobie znaleźć jakąś wyspę? A tam: tytułowa jagodzianka-marakuja, czyli passiflora, czyli męczennica jadalna albo granadilla purpurowa (uff, ta wielość nazw, a są jeszcze odpowiedniki w innych językach - też liczne...) roślina pochodząca z Ameryki Południowej, a obecnie uprawiana w wielu krajach tropikalnych. Ma słodko-kwaśne, orzeźwiające owoce, jagody właśnie. Po rozkrojeniu można wyjadać wnętrze łyżeczką, wydrążonym miąższem polać sobie ulubiony jogurt, albo udekorować nim deser Pavlova* (chociaż odbiega on kolorystycznie od prezentowanej bransoletki jak białe od czarnego.
*Pavlova – deser australijski, rodzaj torcika bezowego udekorowanego bitą śmietaną i świeżymi owocami, najczęściej truskawkami, kawałkami brzoskwini bądź owocami kiwi (tako rzecze Wikipedia).

środa, 29 czerwca 2011

Dereniówka. Motyw #20

Trochę mroczne wyszło to połączenie krwistej czerwieni szklanych koralików i matowej czerni kordonka, ale mnie przypomina to raczej słodycz kandyzowanych owoców na podwieczorek. Chociaż, jak się kiedyś przekonałam, naprawdę dojrzałych owoców derenia wcale nie trzeba dosładzać.

Przepis na nalewkę

1 kg dojrzałych owoców derenia jadalnego
5 łyżek suszonych czarnych jagód
1 kg cukru
2 szklanki spirytusu 96%
2 szklanki czystej wódki

Owoce umyć, odsączyć i osuszyć. Dereń ponakłuwać i wraz z jagodami wsypać do słoja, po czym zalać alkoholem. Słój szczelnie zamknąć i postawić na słońcu lub w ciepłym miejscu na 4-6 tygodni. Co kilka dni nim potrząsać. Następnie zlać alkohol, a owoce zasypać cukrem i wymieszać. Słój szczelnie zamknąć i odstawić w ciepłe miejsce lub na słońce. Co jakiś czas potrząsać nim, by cukier dotarł do wszystkich owoców. Powstały syrop odcedzić, wymieszać z wcześniej zlanym wyciągiem alkoholowym i odstawić nalewkę do sklarowania na 7 dni. Następnie sklarowany płyn ściągnąć rurką, a osad przefiltrować i połączyć z nalewką, która musi dojrzewać co najmniej 5-6 miesięcy. Im dłużej stoi, tym jest aromatyczniejsza i smaczniejsza.
Źródło: Poradnik Domowy (za pośrednictwem Wikipedii)

niedziela, 26 września 2010

Kulinarnie...

No, to tak absolutnie niekraftowo, ale kulinarnie: w końcu to też ręczna robota :)
Oto tartaletki na francuskim cieście z farszem z żółtego sera, sera feta, całego jaja, suszonych pomidorów z oliwnej zalewy (to w wersji jarskiej) z dodatkiem siekanej szyneczki (w wersji dla "mięsożerców") i odrobiną pieprzu cayenne. Wszystko zapieczone w gorącym podmuchu termoobiegu i podane z sałatką doprawioną winegretem.
PS. Według mojego oryginalnego pomysłu farsz powinien zawierać więcej żółtego sera (zamiast fety), odrobinę jogurtu, jajo, pieprz cayenne i przekrojone na pół pomidorki koktajlowe. Ale nie zawsze wszystko to mam w lodówce...