"Rynek był pusty i żółty od żaru, wymieciony z kurzu gorącymi wiatrami, jak biblijna pustynia. (...) Stare domy, polerowane wiatrami wielu dni, zabarwiały się refleksami wielkiej atmosfery, echami, wspomnieniami barw, rozproszonymi w głębi kolorowej pogody. Zdawało się, że całe generacje dni letnich (jak cierpliwi sztukatorzy, obijający stare fasady z pleśni tynku) obtłukiwały kłamliwą glazurę, wydobywając z dnia na dzień wyraźniej prawdziwe oblicze domów, fizjonomię losu i życia, które formowało je od wewnątrz. Teraz okna, oślepione blaskiem pustego placu, spały: balkony wyznawały niebu swą pustkę; otwarte sienie pachniały chłodem i winem."
[Schulz B. Sklepy cynamonowe, s. 6-7; Kraków 1957]
A teraz wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby to miasteczko nocą lub w bardzo pochmurny dzień:
[Schulz B. Sklepy cynamonowe, s. 6-7; Kraków 1957]
A teraz wyobraźcie sobie, jak wyglądałoby to miasteczko nocą lub w bardzo pochmurny dzień:
Nagle ożywają uśpione wcześniej okna. Światło zaczyna przez nie wypływać z wnętrza domów - zastępując, rozpłaszczającą wszystko, powierzchowną jasność słoneczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz