Czasami robię różne rzeczy inaczej niż zwykle, żeby się przekonać, czy dany sposób jest nadal takim, którego nie lubię, czy jednak coś się zmieniło... W przypadku mocowania wikliny papierowej do dna koszyka przez wklejenie tutek pomiędzy dwie warstwy tektury - nic się nie zmieniło: nadal ta metoda mi nie pasuje.
Testy owe skończyły się jesienią - tak, tak, długo przed świętami :) - wypleceniem najbardziej krzywego (jak do tej pory) "prostokątnego" koszyka. Jak widać poniżej jest krzywy z każdej strony, więc nie da się go, po prostu, postawić na półce odpowiednim bokiem do widza, żeby ukryć wszystkie mankamenty.
Jedynym sposobem na wybrnięcie z tej kłopotliwej sytuacji było uczynienie z wady zalety i dopasowanie do koszyka odpowiednich elementów, które pozwolą z "krzywizn" wydobyć odrobinę uroku. Stał się więc krzywulec pojemnikiem na upcyklingowe notesy - również, jak on, niedoskonałe.
I love what you create, beautiful books and a basket it keep them in!
OdpowiedzUsuńTe krzywizny w koszyczku mają swój urok. I nawet są identycznie krzywe :-D Więc zawsze możesz powiedzieć, że to zamierzony efekt ;-)
OdpowiedzUsuńA ja lubię krzywulce pod każdą postacią :)
OdpowiedzUsuńMój pierwszy (oficjalny i udokumentowany) koszyk z (mojej ukochanej) papierowej wikliny był właśnie na tekturce i powiedziałam sobie NIGDY WIĘCEJ :) Wiadomo że to było spowodowane moimi początkami ale i tak wolę całe plecione. Jedyną alternatywą dla mnie może być pulpa papierowa:)
OdpowiedzUsuńJa lubię tekturkowe denka, ale mocowane inaczej niż w tym przypadku. Skomentowany przez Ciebie koszyk robótkowiec ma takie denko "wplecione", a nie wklejane.
Usuń