Zawsze miałam wrażenie, że porą najbardziej odpowiednią na robienie czapek jest jesień. Jednak długa zima spowodowała u mnie nagły atak choroby zwanej drutowaniem, a ponieważ nie zaszczepiłam się jesienią - wykonując chociażby drobne przeróbki w dawno dzierganej odzieży - to dopadło mnie teraz w pełni. Nie ma na to lekarstwa, trzeba to po prostu "przechorować". W efekcie powstały trzy czapeczki poppy (według spolszczonego przez Effcię przepisu Justine Turner).
I będą chyba powikłania szalikowe.
I będą chyba powikłania szalikowe.
