piątek, 7 maja 2010

Zaczynając od końca

Otóż to: po nitce do kłębka i z powrotem.
Koronka czółenkowa to ostatnia poznana przeze mnie dziedzina rękodzieła z wykorzystaniem włókna. Wcześniej szydełkowałam, robiłam na drutach, wyplatałam makramy i tkałam na prostej ramce. Szyłam, wyszywałam i plotłam "trzy po trzy". Aż w końcu wpadłam w pajęczą sieć frywolitek... Okazało się jednak, że potrafię się po niej poruszać - i to, mam nadzieję, coraz sprawniej. W pogoni za końcem nitki nawiniętej na czółenko zapędzałam się w różne rejony Internetu, byłam wciąż żądna wiedzy wykradanej z książek i sekretów zdradzanych przez uczestniczki frywolnego misterium. Wiele inspiracji znalazłam również na moim ukochanym forum Craftladies. Na początku powstawały więc tradycyjne serwetki, by zaraz potem ustąpić miejsca zakładkom. Formy stawały się coraz mniejsze: pojawiły się zawieszki do wisiorków, kolczyki. I to właśnie frywolitkowa biżuteria powstaje ostatnio w mojej domowej manufakturze.

3 komentarze:

  1. Przepiękne frywolitki tworzysz ! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję! Zwłaszcza, że to pierwszy komentarz na moim blogu :)
    Ja zaglądam do Ciebie i zawsze cieszę oczy nowymi pracami.

    OdpowiedzUsuń
  3. wisior zielony boski...! czy ja się kiedyś tak naumiem...? ;)

    OdpowiedzUsuń