Noc świętojańska minęła i przyleciały nowe sowy makramowe. Czy to nie dziwne, że początek lata zwiastuje już jesień? Dni będą coraz krótsze i więcej czasu zostanie na nocne polowania na sny - te zrywające się teraz bijącym sercem i przerażonymi ślepkami, mysim szelestem w usychającej już trawie...
Chociaż lubię jesień, myślę o niej na razie ze smutkiem, z roku na rok lato coraz krótsze mi się zdaje.
OdpowiedzUsuńBardzo podobają mi się Twoje sowy.
Podobają mi się te sówki :)
OdpowiedzUsuńAleż cudowne są te sowy .
OdpowiedzUsuńSowy są rewelacyjne...
OdpowiedzUsuńwspaniałe! nie wiem jak je zrobiłaś, ale się zachwycam :}
OdpowiedzUsuńThey are great!
OdpowiedzUsuńOOh, I love your owls!
OdpowiedzUsuńKasiu, w pierwszym poście o sowach zamieściłam link do makramowego przepisu na ich wykonanie :)
OdpowiedzUsuńMają coś w sobie, co przyciąga wzrok :)
OdpowiedzUsuńREWELACYJNE Sowy... :) Wersja jako naszyjnik Boska... Kurcze... No podobywują mi się strasznie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
sowy sa bardzo sowie i maja taaaakie wielkie oczy! jestes mistrzynia makramy. chyle czolo i podziwiam z otwarta geba :)
OdpowiedzUsuńI love these little owls!
OdpowiedzUsuń