Od czego by tu zacząć... Może od początku i powstania całego "zamieszania", czyli od momentu, kiedy w szkole dowiedzieliśmy się, że będą warsztaty witrażu (techniką Tiffaniego): ziarno zostało zasiane i zaczęło kiełkować. A u każdego myśl*, co z tego wyniknie, rozwijała się indywidualnie i każdy miał swoje osobiste oczekiwania, bo tak to już jest z jakąkolwiek zaszczepioną ideą, że rośnie zależnie od gruntu, na jaki ją rzucono.
W końcu nadszedł wyczekiwany dzień i rzuciliśmy się na głęboką "szklaną" wodę, niemalże wyrywając sobie z niecierpliwych rąk noże do szkła, szlifierkę, taśmy miedziane i lutownice z mega-grotami. Jak tonący chwytaliśmy się tych brzytew - tak byliśmy niecierpliwi! Każdy rysował, ciął, szlifował, mył, wycierał, oklejał (łącząc tafle jeziora). A potem - pomału, pomału - przypominająca żywe srebro roztopiona cyna w magiczny sposób zaczynała sunąć na miejsca wyznaczone jej przez miedziane wstążki. Kiedy już tam dotarła, łączyła się z nimi niczym posłuszne fragmenty T-1000 w drugiej części "Terminatora". Wtedy przestały nam drżeć ręce, czy też sami przestaliśmy machać nimi gwałtownie i okazało się, że umiemy unosić się na tej witrażowej wodzie, a niektórzy nawet zaczęli pływać żabką. Prawie nikogo nie można było wygonić z basenu.
No i to była ta chwila, kiedy znaleźliśmy się w szklanej pułapce, z której nawet ostatni skaut siłą i godnością osobistą by nas nie wyciągnął :)
*Niekoniecznie o słoniach :D
Te zawieszki są niezwykle klimatyczne.
OdpowiedzUsuńNie mam bladego pojęcia o ich wykonywaniu, ale tę historię czytałam z zapartym tchem niczym powieść przygodową :)
Alicjo, bardzo się cieszę, że opowieść Ci się podobała! Te warsztaty były właśnie taką przygodą, wyprawą w nieznane (na początku).
UsuńA wisiorek jest jeden: na zdjęciach są obie jego strony :) Żebyś wiedziała ile ja się naszukałam odpowiedniego fragmentu w gazetowej makulaturze...
Piękna pułapka :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł - połączyć witraż i gazetę :)
OdpowiedzUsuńCzy jest możliwe zamówienie podobnego witrażu u Pani?
OdpowiedzUsuń