wtorek, 27 września 2011

Idzie zima...

Zupełnie niespodziewanie robię coś większego niż zakładka. A zaczęło się - niewinnie - od "płatka śniegu" Susanne Schwenke znalezionego na Le Blog de Frivole. Kiedy zrobiłam tę nieprawidłową, bo pięcioramienną, śnieżną gwiazdkę postanowiłam zmierzyć się z wzorem i dodać coś od siebie. To po prostu weszło mi w krew...
I tak z bawełnianej nitki Zefir (Ariadna), z pomocą czółenek Clover i... niebieskiego czółenka - które kupiłam wczoraj, wyrzuciłam opakowanie i nie pamiętam nazwy - powstaje dalszy ciąg śnieżnej opowieści.

8 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dorartthea, bardzo Cię przepraszam, ale przez pomyłkę usunęłam Twój komentarz. A chciałam poprawić tylko własną na niego odpowiedź...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oto nieszczęsna odpowiedź:
    Ha, u mnie dziób czółenka na razie trzyma się mocno (jako idea), bo to moje pierwsze czółenko z takim pazurem :)
    Chociaż przy małych pikotkach się nie sprawdza jako zamiennik szydełka. Cóż, trudno.
    Ozdób choinkowych na razie nie będzie, jednak muszę przyznać, że mam już jedną "plajsticzaną" bombkę w kolorze złotym obrobioną na czarno. Ale ofrywoliłam ją jakoś wiosną...

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj, ale robota, piekielnie pracochłonna... podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam duże formy!
    Zwłaszcza takie gęste i jednocześnie "małoupikocone".
    Jestem niezwykle ciekawa efektu końcowego. Zapowiada się nieziemsko :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale cudo! Już widzę swoje połamane palce, gdybym nierozsądnie postanowiła spróbować zrobić coś takiego :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Serwetka jeszcze nie powala wielkością i nie wiem, czy w ogóle będzie "powalać" :) Na razie jest gęsta, jak to określiła Woalka.
    Raincloud, jeśli chodzi o palce, to one się tak łatwo nie łamią, bo pianiści, to dopiero mieliby problem... A czółenka do frywolitek - takie drewniane intarsjowane jak z Grizzly Mountain Arts - to bym do skarbów dodała.

    OdpowiedzUsuń